Chcesz kartę kredytową? To zablokujemy Ci oszczędności

Myślałem, że już nic nie jest mnie w stanie zdziwić jeśli chodzi o propozycje bankowców, ale jak zwykle grubo się myliłem i poziom głupoty jest praktycznie nieograniczony. Ale zacznijmy po kolei, na razie nie zdradzę nazwy banku, zabawimy się w mały quiz i pozwolę Wam odgadnąć kto to jest taki mądry i składa tego typu oferty nie do odrzucenia.

Historia zaczyna się kilka tygodni temu, mój znajomy wybrał się do banku, z którego usług korzysta od dobrych 12 lat, ma tam od zawsze ROR, z którego aktywnie korzysta, dobrą historie kredytową, kredyt odnawialny w koncie, a nawet kredyt hipoteczny, na stosunkowo niską kwotę udzielony z LTV bodaj 50%. Mało tego, trzyma tam sporo swoich oszczędności w kwocie kilkudziesięciu tysięcy PLN. Ma też razem ze swoją żoną stałe zatrudnienie w sektorze budżetowym więc specjalnie o utratę pracy nie musi się martwić. Jak widać idealna sytuacja, nic tylko mu kredyty wciskać ;-), ale nie w naszym tytułowym banku...


I zdarzyło się, że zachciało mu się karty kredytowej, aby optymalizować nieco wydatki i nie trzymać wszystkiego na RORze. Udał się zatem do banku, pani oczywiście z radością przyjęła wniosek i wklepała do systemu, ale przecież musi to jeszcze zatwierdzić analityk, co powinno być tylko formalnością w sytuacji naszego delikwenta. Okazuje się jednak, że przychodzi odmowa. Kwota limitu na karcie nie jest w tej chwili istotna, nie była jakoś znacząca, ale pani postanowiła ją zmniejszyć i puścić jeszcze raz w otchłań legendarnych już systemów scoringowych. Niestety odpowiedź ponownie przyszła odmowna, więc ów znajomy dał sobie z kartami kredytowymi spokój.

Ale, ale, bank wcale tak łatwo nie zapomina i bardzo chciałby naszego klienta ubrać w kartę kredytową, dlatego zadzwonił do niego kilka dni temu z propozycją nie do odrzucenia. Pan w słuchawce przytoczył całą historię, że był wniosek, że został odrzucony bo podobno nie było zdolności kredytowej i oni to wszystko rozumieją, dlatego mają rozwiązanie problemu. Otóż bank łaskawie wyda kartę kredytową, ale na poczet tego mój znajomy ma się zobowiązać, że nie ruszy swoich pieniędzy z konta oszczędnościowego. Tak drodzy Państwo, na poczet limitu w granicach 5000 PLN, nasz bohater ma się zobowiązać, że w tym czasie nie ruszy bodaj 15 000 PLN.

Z jednej strony może to i dosyć logiczne, bo skoro to oszczędności to niech sobie leżą w banku, ale z drugiej jeśli znajdzie się lepsza okazja inwestycyjna to żeby je wybrać trzeba zrezygnować z karty kredytowej? Czy to ma jakikolwiek sens? Bo ja go nie widzę, ale może jestem nieco zbyt uprzedzony. Nie słyszałem też jeszcze o podobnych praktykach w jakimkolwiek banku, więc ten, który jest bohaterem tej historii na pewno może uchodzić za bardzo innowacyjny. Tylko chyba nie do końca o taką innowacyjność nam chodzi...

To w takim razie jak stawiacie, jaki to bank? :-)

PS. Przy okazji dostałem też dzisiaj ciekawą informację, BGŻ Optima ma już 50 000 klientów (planowali 100 000 w ciągu 2 lat, a minęło dopiero pół roku) i 2,2 mld PLN w depozytach.

Aktualizacja:
I zagadkę rozwiązał lwi, takie rzeczy tylko w Kredyt Banku.
Udostępnij

RO

  • Image
  • Image
  • Image
  • Image
  • Image
    Komentarze
    Komentarze na Facebooku