Drogi grosz, a nikt go nie chce...

Wczoraj natrafiłem na artykuł w portalu Gazeta.pl, który traktował o tym jakim to dużym obciążeniem dla NBP jest wprowadzenie do obiegu coraz to nowych monet jednogroszowych. Podobno (bo oficjalnych informacji nie ma), koszt wyprodukowania monety o nominale 1 grosza to około 5 groszy. Najwięcej kosztuje oczywiście materiał, z którego owa moneta jest wytwarzana, czyli głównie miedź (59%) i cynk (40%), a także mangan (1%). Idąc dalej tym tokiem rozumowania, moneta dwugroszowa, która jest jeszcze większa też pewnie kosztuje więcej niż jest warta, więc skoro chcemy zlikwidować jednogroszówki, to nie bójmy się pójść dalej i pozbądźmy się też dwugroszówek.

Fot. SXC/dariuszman
Osobiście nie mam z tym problemu, może wtedy znikną ceny typu 79,99 PLN, a zamiast nich pojawi się 79,95 PLN, różnica nie jest wielka monet w portfelu mniej i ogólnie wszyscy powinni być zadowoleni. Problemem ponoć jest ustawa zasadnicza (konstytucja), w której trzeba by było zmienić pewne zapisy, a na to raczej ciężko liczyć, bo od wielu wielu lat nie mieliśmy rządu, który byłby w stanie cokolwiek zmienić w Konstytucji, bo potrzeba do tego 2/3 głosów w parlamencie.

Ale ja w zasadzie nie o tym chciałem napisać. W artykule pojawia się wypowiedź rzecznika NBP, Przemysława Kruka, który narzeka: "Polacy, niestety, odkładają najmniejsze monety w domu, przez co w obiegu nie ma ich wystarczająco dużo". Ahh Ci chciwi Polacy, nawet jedno i dwugroszówki zbierają i magazynują w domu, dobrze, że ich nie wynoszą i nie sprzedają złomiarzom.

Szkoda tylko, że później w sieci publikowane są takie historie, gdzie ludzie, którzy chcą wymienić bilon, czyli oddać NBP jego drogocenne drobne monety, są odsyłaniu z kwitkiem. I nie jest to odosobniony przypadek, bo tylko w ostatnim miesiącu pojawiły się dwa takie wpisy na wykopie, polecam, bo naprawdę arcyśmieszna lektura. Pierwszy wpis znajdziecie tutaj, a drugi tutaj.

Pani w oddziale NBP nie miała maszynki do liczenia bilonu, nie chciało jej się liczyć ręcznie, a do tego jeszcze stwierdziła, że za takie transakcje pobierana jest prowizja w wysokości 2% wartości wymienianych monet. Co jeszcze śmieszniejsze, z opisywanej historii wynika, że znaleźć bank z maszynką do liczenia bilonu to nie lada wyczyn i autorowi niestety się to nie udało.Drogi Panie Rzeczniku, jak zatem można narzekać na to, że Polacy trzymają bilon w domu, jak jego wymiana jest praktycznie niemożliwa i to w wielkiej Warszawie, a co dopiero gdzieś na peryferiach?

Podsumowanie w jakich bankach i za ile można wymienić bilon/wpłacić go na własne konto, zrobił serwis Comperia. Jednak to, że w teorii jest to możliwe, nie oznacza, że zrobimy to w każdym oddziale banku.

Jest też jeszcze jeden sposób, który ostatnio podsunął mi znajomy. W wielu marketach są teraz montowane kasy samoobsługowe, w nich przyjmowane są zarówno banknoty jak i bilon i one przy płaceniu nawet bardzo drobnymi monetami nie będą na nas się krzywo patrzyły tak jak kasjerka w banku/sklepie. Dodatkowo całkiem sprawnie radzą sobie z liczeniem drobnych monet, bo w końcu są zautomatyzowane. Trzeba tylko uważać z ilością i nie wymieniać 1 kg monet w jednym rzucie, bo nie każda maszynka będzie w stanie to przełknąć (sprawdzone organoleptycznie ;-)).
Udostępnij

RO

  • Image
  • Image
  • Image
  • Image
  • Image
    Komentarze
    Komentarze na Facebooku

8 komentarze:

  1. Wpis na identyczny temat - Jak to jest z tym groszem? napisałem ponad rok temu, a widzę, że temat nadal jest aktualny.
    Nie ma nikogo u szczytach władzy kto by podjął męską decyzję i zdecydował koniec z 1 i 2 groszówkami. Społeczeństwo na tym nie straci, wręcz przeciwnie - bo 98% zysku NBP trafia do budżetu, a mniejsze koszty = większy zysk.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, czytałem nawet ten artykuł u Ciebie rok temu, ale nie pamiętałem o nim ;) cóż, nie sądzę aby cokolwiek szybko się zmieniło ;)

      Usuń
  2. Proponuję od razu zredukować również resztę bilonu, powiedzmy tak do 1 złotówki. Bo nieopłacalne jest.

    Wiele lat temu w RFNie dobra kawa kosztowała 5 DEM, po wprowadzeniu wspólnej waluty - dość szybko osiągnęła wartość... 5 EUR. Nie powiem by wszyscy z tego powodu się ucieszyli. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jest tak źle, dobre przykłady idą zza morza. Kanada rezygnuje z 1 centówek? Czy co to oni tam mają najmniejszego. Ciekawostką jest też fakt, że mamy źle dobrane wartości banknotów. Jest na to jakieś matematyczne wytłumaczenie i gdyby być na prawdę oszczędnym wypadałoby wprowadzić 3gr, 3zł itp. Nie pamiętam już jak to szło, chodzi o to by do wydania/zapłacenia każdej kwoty użyć jak najmniejszej liczby monet. O dziwo 1,2,5 i 10 to zły układ.

    Cóż nic nie stoi na przeszkodzie by to zrobić, tylko czy ktoś chce? Przecież PIS grozi chęcią poparcia zmian w konstytucji jeśli chodzi o deregulacje, więc czemu nie tutaj?

    OdpowiedzUsuń
  4. W ZSRR kiedyś były nominały: 1,2,3,5,10,15,20,50 kopieek, 1,3,5,10,25,50,100 rubli. Jakoś dawali radę. Aż upadli. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Miałem kiedyś wiele drobnych, ze zwrotu długów, bez ciułania, samych 1gr było ponad 8zł. 10, 20 i 50gr poszły na batoniki z automatów, 5gr jeszcze dało się opchnąć w automatach biletowych komunikacji miejskiej. Kilka razy 1 i 2gr poszły na małe ksero, resztę udało się opchnąć szczęśliwym paniom z punktu ksero które narzekały że przychodzi ważniak w garniturku, chce skserować jedną stronę i płaci całą stówą...
    Gdy była denominacja i wprowadzano to co mamy od razu wiedziałem że powinno być skasowane 5 zer choć w takim przypadku nie obyło by się bez znaczącego wzrostu cen choćby wspomnianego ksero.

    OdpowiedzUsuń
  6. odp. do Anonimowy Apr 6, 2012 02:27 AM
    Amerykańce mają swoje słynne ćwierćdolarówki i na razie się jakoś trzymają. Ale już niedługo.

    OdpowiedzUsuń
  7. Biedronka ma zawsze deficyt na miedziaki!

    Tam zawsze każdą kwotę przyjmą!

    OdpowiedzUsuń