Wczoraj na rynku walutowym wybuchła dosłownie bomba, SNB (Narodowy Bank Szwajcarii) tak namieszał, że rynki będą się jeszcze kilka dni zbierać do kupy, pewnie tylko po to aby przeżyć kolejny szok za tydzień, gdy ECB ogłosi co dalej z europejskim QE. To zresztą podobno jedna z przyczyn decyzji SNB o zaprzestaniu obrony kursu franka względem euro na poziomie 1,2. Ogłoszenie tej decyzji spowodowało natychmiastowy spadek notować EURCHF do poziomu parytetu, czyli 1 euro za 1 franka szwajcarskiego. Oczywiście odbiło się to na wszystkich walutach, nasz złoty momentami przekroczył kurs 5 PLN za franka, aby "ustabilizować" się w przedziale od 4,05 do 4,45 PLN (w nocy korzystając z małej zmienności, kurs został mocno podciągnięty).
Cały czas wahania kursu franka są większe niż 10 groszy w ciągu dnia, a taka sytuacja do normalnych nie należy i pewnie jeszcze kilka dni to szaleństwo będzie trwało. Nie lepiej jest zresztą na znacznie głębszych rynkach jak chociażby EURCHF. SNB podjął decyzję bez precedensu, którą można nazwać "czarnym łabędziem", czyli niespodziewanym wydarzaniem o bardzo negatywnym wydźwięku. O powodach można pisać sporo, w skrócie SNB nie chciało sztucznie wstrzymywać coraz większej presji na osłabienie euro, bo musiałoby wreszcie skapitulować, być może nawet w gorszym momencie.
I o ile jest to wydarzenie bez precedensu, a nagłe osłabienie złotówki do franka o 20% nie jest niczym przyjemnym, o tyle nie zgadzam się na żadne rządowe rozwiązania, która mają pomóc 566 000 osobom zadłużonym we franku szwajcarskim, bo takie głosy też się pewnie dzisiaj w mediach pojawią. Pytanie tylko z jakiej racji? Każdy mniej lub bardziej świadomie wziął kredyt hipoteczny, nawet te złotowe mają ryzyko stopy procentowej i nie jest ono wcale dużo mniejsze niż to związane z kredytem w walucie obcej.
Przykład? Proszę bardzo, kredyt na 250 000 PLN, na 30 lat, przy marży 2%, przy stopie procentowej 2%, takiej jaką mamy dzisiaj oznacza ratę na poziomie 1200 PLN, teraz wzrost WIBOR do 4% oznacza wzrost raty do 1500 PLN, czyli o 300 PLN lub 25% (!!!), a to mniej więcej tyle o ile wzrósł kurs franka wczoraj. Nie powiecie mi chyba, że taki scenariusz jest niemożliwy, w 2010 jak brałem swój kredyt, WIBOR 3M był na poziomie 4,4%.
Frankowcy mają nawet nieco lepiej, bo stopa procentowa została wczoraj przez SNB obniżona z -0,25% do -0,75%, czyli jeśli ktoś wziął kredyt przy małej marży (nawet poniżej 1%) to w idealnej sytuacji nie płaci żadnych odsetek, czyli spłaca tylko kapitał, a to że nagle z raty w kwocie 1200 PLN, zrobiło się 1440 PLN to wypadek losowy. Jeśli te 240 PLN są dla kogoś kluczowe w kwestii przetrwania, to znaczy, że wziął sobie na głowę za duży kredyt i to są niestety konsekwencje, z którymi każdy zakredytowany musi się mierzyć.
Osobną sprawą jest jeszcze kwestia LTV, czyli wartości nieruchomości w stosunku do zadłużenia w złotówkach, jeśli macie kredyt krócej niż 10 lat, to prawdopodobnie wzrost wartości zadłużenia o 20%, sprawił, że mieszkanie jest w tej chwili mniej warte niż zadłużenie i bankom może się to nie spodobać. Dodatkowe ubezpieczenie na pewno zaboli, ale to też jest ryzyko kredytu w walucie obcej.
Jednym słowem nie widzę żadnych przesłanek ku temu aby dopłacać z budżetu do ratowania "frankowców", rynek sam się wyreguluje, a nikt nie powiedział, że frank szwajcarski będzie mocny przez następne 20 lat, bo mocna waluta, to również problem dla gospodarki tego małego kraju i prędzej czy później znajdzie to odzwierciedlenie na rynku walutowym.
Swoją drogą dzisiaj mogą cieszyć się Węgrzy, oni do końca 2014 roku musieli przewalutować swoje frankowe kredyty na forinty i przynajmniej na dzień dzisiejszy sporo na tym skorzystali (przewalutowanie było po sztywnym kursie 256 forintów, dzisiaj frank kosztuje 314 forintów). Victor Orban pewnie nie przewidział przyszłości, ale zyskał sobie sporo zwolenników ;-).
Ja nikomu nie zalecałbym przewalutowania kredytu, szczególnie teraz pod wpływem emocji i szczególnie w przypadku, w którym wcale nie zamierzacie pozbywać się swojego mieszkania, tylko dalej w nim mieszkać i dalej spłacać kredyt. Wahania raty są czymś stałym w przypadku długoterminowych zobowiązań i nie powinny powodować spustoszenia w naszych portfelach.
Myślę, że nieco więcej o całym "szwajcarskim kryzysie" będzie można napisać w przyszłym tygodniu, jak w trakcie weekendu nieco emocje opadną.
PS. Długo nie musiałem czekać, PiS już proponuje, aby umożliwić zadłużonym spłatę po kursie 3,5 PLN...
Epilog: Kryzys franka zażegnany, jest uczciwe rozwiązanie
Home
czarny czwartek
kryzys szwajcarski
SNB
uwolnienie kursu franka
Sorry frankowcy, ja wam się nie dołoże
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Komentarze
Komentarze na Facebooku